Polska

O stosunkach polsko-mołdawskich i współczesnej Mołdawii

– rozmawiamy z Iurie Bodrug’iem, ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym Republiki Mołdawii w Warszawie

Panie Ambasadorze, były czasu kiedy nasze państwa sąsiadowały ze sobą…

Ambasador Iurie Bodrug (fot. archiwum)

Hospodarstwo (odpowiednik księstwa) Mołdawskie i Rzeczpospolita były sąsiadami w okresie średniowiecza. I jak to między sąsiadami, bywało różnie. Wszyscy pamiętamy w Mołdawii, że nasze ówczesne państwo było lennikiem króla Polski. I kiedy się wchodzi na Wawel, to w górnej części bramy wjazdowej zobaczyć można herb średniowiecznej Mołdawii z głową żubra.

Przez kilka set lat, do roku 1812, Mołdawia była okupowana przez Turcję, prawie do czasu najazdu cesarza Napoleona na wschodnią Europę. Po wojnie rosyjsko-tureckiej, w maju 1812 roku, doszło do przyłączenia wschodniej części średniowiecznej Mołdawii (tereny obecnej Republiki Moldowy) do Rosji. W ten sposób ziemie naszego gospodarstwa stały się częścią Imperium Rosyjskiego.

Mogę stwierdzić, że dziś w naszych wzajemnych stosunkach nie mamy żadnych znaczących problemów, bardzo dużo nasze kraje historyczne łączy i nic nie dzieli.  Najbardziej łączy dążenie do dobrobytu i przyjaźni, ale i marzenie mojego kraju do integracji europejskiej. I tutaj doświadczenia Polski i Polaków są nam bardzo potrzebne.

W Mołdawii jest wiele miejsc związanych z Polakami i naszą wspólną historią…

W centrum Kiszyniowa, naprzeciwko dużego budynku Związku Pisarzy Mołdawskich stoi popiersie marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak się, bowiem okazuje w roku 1932 marszałek Piłsudski, jako jedyna głowa obcego państwa, był z wizytą w Besarabii na manewrach wojskowych, gdzie przebywał na zaproszenie króla rumuńskiego Karola II. Marszałek został zakwaterowany w jedynym konsulacie zagranicznym, czyli polskim, jaki znajdował się w Kiszyniowie. Dziś w tym budynku mieści się ambasada USA i jest tablica pamiątkowa upamiętniająca wizytę polskiego marszałka.

Sztandar Stowarzyszenia Dom Polski w Bielcach (fot. Leszek Wątróbski)

 Przed budynkiem filharmonii mołdawskiej jest popiersie najsłynniejszego burmistrza Kiszyniowa Karla Schmidta. Jego matka była Polką, a ojciec Niemcem. Burmistrz Schmidt, na przełomie XIX i XX wieku wprowadził prąd i oświetlenie na ulice naszej stolicy oraz tramwaje elektryczne. W XIX wieku, z 18 burmistrzów Kiszyniowa, aż 5 to byli Polacy, którzy odegrali dużą rolę w życiu politycznym i społecznym naszej stolicy. W 2013 roku, w rocznicę Powstania Styczniowego w Polsce (1863), wydaliśmy tu zbiór dokumentów o udziale Polaków w walkach powstańczych na terenie Mołdawii i Besarabii, gdzie powstańcy kupowali broń do walki z caratem, która dziwnymi drogami trafiała bezpośrednio do Polski. Poprzedni prezydent Mołdawii przekazał stronie polskiej, w roku 2012, kopie zbioru dokumentów o spisku na marszałka J. Piłsudskiego, który został przygotowany na jego życie w trakcie wizyty do Besarabii.

I wreszcie Kiszyniów, który jest jedyną stolicą na świecie, gdzie biblioteka literatury polskiej im. Adama Mickiewicza mieści się przy ul. Lecha Kaczyńskiego. Tam, każda delegacja z Polski składa kwiaty przy tablicy Sw. Pamięci Prezydenta  Kaczyńskiego. Nie mogę nie powiedzieć jeszcze, ze moim zdaniem, najładniejszy pomnik Papieża Jana Pawla II, jest bez wątpienia, u nas w Kiszyniowie, przed kościołem rzymsko-katolickim w ścisłym centrum miasta.

Na zmieniającą się nieustannie Polskę spoglądam ze zdziwieniem i jednocześnie z pewnego rodzaju zazdrością. A pracuję tu, jako ambasador od 2010 roku, a wcześniej przez 3 lata jako radca naszej ambasady. Pamiętam Polskę jeszcze sprzed wielu lat, kiedy w drodze do NRD przejeżdżałem przez Wasz kraj. Pamiętam puste półki z octem, musztardą i ziemniakami. Pamiętam też, co pisały gazety radzieckie o „złej” Solidarności czy „złym” jej przywódcy Lechu Wałęsie czy głodzie w Polsce. Ich opinie były jednak bardzo propagandowe.

Tyraspol (Naddniestrze) Koncert w wykonaniu młodzieży polskiej (fot. Leszek Wątróbski)

Nasze stosunki z Polską układają się dziś bardzo dobrze. Polska, tak samo jak  i Rumunia i inne kraje, są aktualnie naszymi głównymi przedstawicielami w kancelariach europejskich. Obecnie na terenie Polski przebywa około 1 tys. Mołdawian. Tylu się przynajmniej u nas zarejestrowało. Znając jednak życie może ich być znacznie więcej, nawet kilkakrotnie. Mołdawianie mogą przecież podróżować po całej Europie także na podstawie paszportów rumuńskich, które posiada duży procent naszych obywateli.

W naszej ustawie o obywatelstwie jest zapisane, że człowiek, który stracił obywatelstwo Rumunii nie z własnej woli, a w roku 1940 Rosjanie nikogo o to nie pytali, ma prawo do powrotu i odzyskania przedwojennego obywatelstwa rodziców lub przodków. To wszystko się dzieje zgodnie z prawem unijnym. Nie możemy więc dokładnie policzyć, ilu naszych obywateli przebywa aktualnie na terytorium Polski.

Mołdawia ogłosiła swoją niepodległość 27 sierpnia 1991…

Mołdawia po odzyskaniu niepodległości poszukiwała swojej przyszłości. Jesteśmy nadal członkiem Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP), którego założycielami, przypomnę, były 3 kraje: Białoruś, Rosja i Ukraina. Podpisały one porozumienie białowieskie w grudniu 1991 roku. Członkostwo zwyczajne WNP posiada obecnie: Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Mołdawia, Rosja, Tadżykistan, Uzbekistan. Turkmenistan był członkiem zwyczajnym do 2005 roku, od tego czasu posiada status członka stowarzyszonego.

Zamek Cetatea. Soroca (fot. archiwum

Wydawało się nam wówczas, że jeśli będziemy zaprzyjaźnieni z krajami byłego ZSRR, przy jednoczesnych dobrych relacjach z krajami zachodu, to nasza sytuacja gospodarcza będzie dobra. I że będziemy w przyszłości korzystali ze wsparcia finansowego Unii Europejskiej, przy tymczasowej otwartości rynku Federacji Rosyjskiej i krajów WNP. Kiedy jednak w roku 2013 podpisaliśmy umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską oraz o ruchu bezwizowym w Strefie Schengen, to Federacja Rosyjska natychmiast zamknęła nam możliwość exportu naszych win, przetworów warzywnych, owocowych i mięsnych na jej terytoria. Dla nas, dla kraju dla którego żywność była i jest nadal podstawą gospodarki oraz eksportu, taka decyzja wywołała przejściowe kłopoty.

Trudno dziś powiedzieć, za kim opowiada się większość naszego społeczeństwa – za Rosją czy za Unią Europejską. Trzeba tu wiedzieć, że ponad 70% eksportu mołdawskiego idzie do krajów Unii Europejskiej. Tam też pracują nasi najmłodsi i najbardziej wykształceni obywatele. W kraju pozostali prawie sami starsi ludzie, którzy z sentymentem wspominają czasy swojej młodości, a więc czasy radzieckie, kiedy to prawie wszystko było zupełnie za darmo – tak opieka lekarska, jak i oświata.

Mołdawię i Rumunię łączy wspólny język…

Rozmawiamy tym samym językiem, co nasi rumuńscy sąsiedzi. Tak więc, słownik mołdawsko-rumuński jest nam zupełnie niepotrzebny i takiego słownika tak naprawdę nie ma. Literatura klasyczna Mołdawii XIX wieczna jest wspólna dla nas i dla Rumunów. Nie ma z tych czasów odrębnej literatury. Dla obu naszych krajów są też ci sami pisarze.

Inaczej było za czasów radzieckich, kiedy lansowana była teoria, że każde państwo ma swoją historię, język czy literaturę. Tak naprawdę to różnica była tylko w samej nazwie: mołdawska i rumuńska – a nie w treści. My we wschodniej Mołdawii pisaliśmy cyrylicą, a w zachodniej, po drugiej stronie Pruta, ludzie używali liter łacińskich. Ze względów politycznych raczej, uznano, że istnieją 2 różne języki.

W roku 1989, kiedy powstała Republika Mołdawii, w trakcie rozpadu ZSRR, nasze całe niepodległe państwo przyjęło alfabet łaciński i w ten sposób powróciliśmy do normalności. Takie zmiany dla ludzi wykształconych nie sprawiły żadnych dodatkowych trudności. Pewien problem był tylko z tą częścią obywateli, która nie mówiąc po mołdawsku, czyli po rumuńsku,  nie umieli pisać w tym języku, ani cyrylicą, ani literami łacińskimi.

Artykuł 13 naszej Konstytucji stwierdza, że językiem urzędowym kraju jest język mołdawski, ale podręczniki do nauki naszego języka, z którego uczą się dzieci, nazywa się bardzo wyraźnie: podręcznikiem do nauki języka rumuńskiego.

I kolejna sprawa. Sąd Konstytucyjny Republiki Mołdawii orzekł, że Deklaracja o niepodległości Republiki Mołdawii jest wyższa od Konstytucji. A ten dokument jest sporządzony po rumuńsku. Dla osób wykształconych żadnego problemu w tym nie ma. Natomiast dla np. mniejszości rosyjskojęzycznych stanowi to pewien problem.

Warto wiedzieć, że prawie 30% mieszkańców naszego kraju nie mówi w języku urzędowym. To są głównie Ukraińcy, a dopiero później Rosjanie, Bułgarzy, Gagauzi, Polacy i inni. Ci wszyscy rozmawiają ze sobą i z nami po rosyjsku i uczą się w szkołach z językiem wykładowym rosyjskim. W ostatnich prawie 30 latach otworzyliśmy także szkoły z wykładowym ukraińskim, a tym samym zmniejszyliśmy ilość szkół z językiem rosyjskim. A Rosiane, Gagauzi i Bułgarzy, inne mniejszości, uczą się nadal w szkołach rosyjskich z lekcjami dodatkowymi swoich języków ojczystych. Także Polacy mają dodatkowe lekcje z języka polskiego. Rząd mołdawski jest otwarty na potrzeby mniejszości narodowych zamieszkujących nasz kraj.

Jest tu dla nas pewnego rodzaju pułapka. Jeżeli mamy przedszkola, szkoły średnie i grupy studentów, którzy uczestniczą w zajęciach prowadzonych po rosyjsku, to oczywiście, że absolwenci żądają następnie pracy po rosyjsku. A takiej pracy nie ma, zwłaszcza w urzędach, w których warunkiem podjęcia pracy jest znajomość języka urzędowego.

Czy przedstawiciele wspomnianych mniejszości narodowych posiadają obywatelstwo mołdawskie?

U nas oni wszyscy są obywatelami Mołdawii. Nie mamy w naszym kraju ludzi bez obywatelstwa.

A Romowie?

Oni też. U nas nie ma problemów z Romami, tak jak to jest w innych krajach. I tak np. w Sorokach, mieście 30 tysięcznym, położonym nad Dniestrem, jest dzielnica cygańska znajdująca się na wzgórzu dominującym nad miastem i składa się z imponujących pałaców zbudowanych wokół ciasnej, wijącej się kręto pod górę uliczki. Romowie mają tam domy, będące kopią najsłynniejszych budynków świata. Jest tam m.in. kopia waszyngtońskiego Białego Domu.

Nasi Romowie zarabiają często pieniądze za granicami, w różny sposób, a wydają w Mołdawii budując domy. Mają w nich dywany – od sufitu aż do podłogi. Kupują też najdroższe meble, nie inwestując natomiast ani w przemysł, ani w handel. W Sorokach mieszka cygański baron Mołdawii. Raz jeszcze to panu powtórzę, że dla naszego mołdawskiego rządu nie ma dziś u nas żadnego problemu z Romami – oni nie są też marginalizowani w żaden sposób.

Mołdawianie odwiedzający Polskę to…

między innymi studenci. Jest ich prawie dwustu, na różnych uczelniach i na różnych kierunkach. Jest też trochę naszych studentów na paszportach rumuńskich. Ilu, tego też nie wiemy. Nie każda uczelnie zgadza się na przekazanie nam takich informacji. Istnieje przecież ochrona danych osobowych. Są pracownicy, ale stosunkowo niewiele. Dokładnie wiem, iż Mołdawiane w Polsce nie stanowią problem dla władz lub pracodawców.

Przez ostatnie 8 lat, jak tu pracuję, Polskę odwiedziło także około 5 tys. mołdawskich urzędników różnego szczebla. Oni przyjeżdżali tu z oficjalnymi wizytami oraz na szkolenia i turystycznie. Dla nas takie spotkania są bardzo ważne. Nasi urzędnicy, podczas każdej wizyty w Polsce, czegoś się nauczą. Mogą tu przecież poznawać wasze doświadczenia.

Spotykam się prawie zawsze z naszymi delegacjami. I mówię im, że i Wy nie wszystko mieliście od razu i że ani Krakowa, ani Kiszyniowa od razu nie zbudowano. Patrzymy i uczymy się od Polski i Polaków. Aby coś zbudować, trzeba przecież wiele czasu i doświadczenia. Widzimy, że potrzebna jest też pomoc władz samorządowych, wojewódzkich i państwowych czy wreszcie funduszy unijnych. Wiemy, że tak było np. z drogami w Polsce, które powstałe z finansową pomocą z Unii Europejskiej. Teraz macie po czym wygodnie i szybko jeździć. Patrzymy jak Polska się zmieniła w ostatnich latach, w tym dzięki wykorzystaniu unijnych funduszy. My jeszcze takich możliwości nie mamy, ale widzimy, że jakie możliwości się otwierają, jak warto być członkiem Unii Europejskiej.                 

Są wreszcie miejscowości partnerskie. Mołdawia i Polska taką współpracę zaczęła lata wcześniej. Dziś ponad 20 powiatów mołdawskich współpracuje ze swoimi polskimi odpowiednikami. I mają podpisane umowy o współpracy w różnych zakątkach waszego kraju. Niektóre bogate polskie powiaty mają możliwość pomocy materialne swoim mołdawskim odpowiednikom. Taka współpraca jest dla nas bardzo ważna. Uczymy się np. prostych rzeczy: od pisania wniosków o fundusze unijne. Przyjeżdża taki urzędnik z Mołdawi, siedzi obok, przygląda się i uczy się. Mamy podpisane umowy pomiędzy uczelniami, placówkami medycznymi czy gminami. Już prawie 15 naszych gmin podpisało umowę z polskimi gminami pomijając powiaty.

Ambasada Mołdawii w Polsce ma swoje konsulaty…

… z konsulami honorowymi. Chciałem mieć wcześniej konsuli honorowych we wszystkich polskich województwach, ale jak dotąd moje plany się nie udały. Aktualnie posiadamy konsulaty honorowe w: Łodzi, Lublinie, Toruniu, Elblągu i Szczecinie. Ale ciepło wspominam że poprzedni konsul honorowy w Białymstoku współorganizował tygodniowy pobyt tamtejszego teatru w Kiszyniowie. Polscy artyści zaprezentowali tam 3 ciekawe spektakle. Następnie Teatr Dramatyczny z Kiszyniowa przyjechał z rewizytą do Białegostoku, co współfinansował tamtejszy konsul. Nasz lubelski konsul organizuje corocznie Biznes Forum w Mołdawii, przyjmuje też delegację biznesmanów mołdawskich, będąc wiceprzewodniczącym Kluba Biznesu w Lublinie. Konsul honorowy z Torunia organizuje corocznie wyjazdy i przyjazdy dzieci na dwutygodniowy wypoczynek wakacyjny. Dzieci mieszkają w domach swoich kolegów. Dużo pomaga nam również konsul z Elbląga. I tak np. w roku 2017 zorganizował zbiórkę pieniędzy dla naszej obywatelki, która w skutek upadku potrzebowała pilnie operacji. I w ciągu 2 dni zebrano dla niej ponad 60 tys. złotych. Bardzo aktywny i pomocny  jest nasz kolega z Łodzi i bardzo dobrze zaczyna nowy konsul honorowy w Szczecinie.

Jak widać są to różne formy współpracy. Dla nas najważniejsza jest promocja naszego kraju, ciągle jeszcze mało znanego w Polsce oraz współpraca gospodarcza. W kwietniu planowany jest wyjazd polskich biznesmanów do Mołdawi. Takie plany ma np. nasz nowy konsul w Szczecinie. Interesują nas naprawdę rożnie firmy działające na terenie Polski, jak i współpraca firm prywatnych i samorządów, np. interesują nas np. problemy związane z oczyszczaniem ścieków, z oszczędzaniem ciepła, z dostarczaniem wody pitnej. Nasze centra powiatowe są małe, liczą średnio 30 tys. mieszkańców, więc doświadczenia samorządów w małych polskich miastach są dla nas bezcenne.

Tak więc odbudowa wodociągów i kanalizacji czy wreszcie oszczędności związane z ciepłem sa dla nas ważne i tego chcemy nauczyć się w Polsce. Interesują nas polskie technologie przerobu śmieci. hcemy też sprzedawać wspólnie wyprodukowane przedmioty. Mołdawnia specjalizuje się w produkcji żywności. Nasze produkty spożywcze są wysokiej jakości. Mamy też więcej słońca. Kiedy w Mołdawi kończą się np. zbiory truskawki, to kilka tygodni później zaczynają się zbiory tego owocu w Polsce. Podobnie zresztą dzieję się ze wszystkimi innymi owocami – jest tutaj teren do współpracy?                                        Polska ma dobre ulokowanie filii firm zachodnich. Można, więc zacząć produkcję tych rzeczy w Mołdawi, a skończyć w Polsce i sprzedawać dalej do krajów Unii Europejskiej. Taka kooperacja będzie dla nas korzystna. Tak może być np. z szyciem garniturów. Można to robić u nas w Mołdawii. W Polsce można je wykańczać i przesyłać dalej, do kraju który przyszyje guziki i da swoją etykietę. Potrzebne są więc spotkania ludzi biznesu, którzy ustalą między sobą wszystkie szczegóły takiej kooperacji, korzystając ze swoich doświadczeń. U nas w Mołdawii jest siła robocza i umowy o wolnym handlu ze wszystkimi krajami WNP, gdzie ceny robocizny są jak na razie dużo korzystniejsze. A im także na takiej kooperacji zależy. Takie są nasze oczekiwania od konsuli honorowych w Polsce, którzy funkcję tę pełnią honorowo i nie dostają za to żadnych pieniędzy. Wszystko robią społecznie. Jestem bardzo wdzięczny naszym konsulom honorowym prowadzącym własny biznes, z którego niewielką część chcą przeznaczyć na budowanie przyjaźni i współpracy pomiędzy naszymi państwami.

Powiem jeszcze, że Mołdawia jest jednym z 10 krajów świata, które korzystają z priorytetowej pomocy rządu polskiego, poprzez Wasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na realizację różnych małych projektów. I te projekty są absolutnie różne: np. bardzo ważne, po rozpadzie ZSRR, kiedy wszystko budowane było z wielkim rozmachem, zbudować np. farmę nie na  5 tys. Krów, a na 5-10. I jak to zrobić i co do tego trzeba? Na nasze szczęście, Polacy nie stracili nigdy, swoich indywidualnych gospodarstw, nawet w okresie powszechnej kolektywizacji. W Mołdawii było inaczej. U nas istniały wyłącznie duże gospodarstwa państwowe i ludzie nie bardzo potrafią odtworzyć coś niewielkiego, własnego. Potrzebne są im jakieś wzorce. Dlaczego więc nie korzystać z polskich doświadczeń? I jak połączyć hodowlę 5 krów ze sprzedażą mleka czy budową niewielkiej mleczarni z chłodnią?

Mołdawia to z punktu widzenia europejskiego turysty „terra incognita”. Czy słusznie?                                   

Mamy tu w Mołdawii kilka ciekawych szlaków turystycznych. Do najciekawszych z nich należy bez wątpienia szlak winiarski połączony z degustacją w najsłynniejszych zakładach winiarskich – w Milestii Mici i Cricova. Choć Milestii Mici jest większy, to warto postawić na Cricovą. Jest to bowiem coś więcej niż winnica. To także fabryka szampanów i miejsce ekskluzywnych spotkań mołdawskich władz z obcymi politykami i dyplomatami. Tutaj przyjeżdża niemal każda zagraniczna delegacja odwiedzająca Kiszyniów, ale jest też obiektem otwartym dla turystów.  Milestii Mici to też obiekt turystyczny, ale i zakład produkcyjny i największy na świecie podziemny magazyn wina. Istnieje jeszcze jedna ważna różnica – piwnice Milestii Mici jak i Cricova zwiedzają się samochodem, a dodatkowo,  Cricova jest wyposażona we własne pojazdy. Do obu piwnic można dojechać autobusem, przy okazji wizyty w Kiszyniowie. Łączna długość korytarzy w Cricova sięga prawie  180 km, a w Milestii Mici nawet 240 km. Co prawda turystom pokazuje się tylko niewielką część podziemi, ale mimo wszystko, odległości między poszczególnymi punktami wycieczki są dość duże. 

fot. archiwum

Ciekawy jest także szlak cerkwi i klasztorów…

Są to malownicze cerkwie północnej Mołdawii. Stanowią one grupę unikatowych cerkwi prawosławnych położonych na Bukowinie, ozdobionych zarówno malowidłami wewnętrznymi, jak i pochodzącymi z XVI w. freskami zewnętrznymi, pokrywającymi fasady na całej ich powierzchni. Osiem z nich jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.       

Warte zobaczenia są też skalne monastyry (klasztory). Są jedną z największych atrakcji turystycznych Mołdawii. Wśród najbardziej znanych znajduje się m.in. Monastyr Curchi, będący najważniejszym miejscem dla naszej duchowości. Ten męski klasztor położony jest w Parku Narodowym Orhei, po sąsiedzku ze słynnym Stary Orchei, gdzie znajduje się czynny klasztor wykopany w skale, na wysokim brzegu rzeki.

Klasztor prawosławny Orheiul Vechi (fot. archiwum)

Kolejny warty zobaczenia szlak turystyczny dotyczy sztuki kulinarnej Mołdawii…                                                     

… kuchni mołdawskiej, nie dotkniętej jeszcze skażeniem cywilizacji. Nasze skarby kulinarne, gospodarstwa agroturystyczne i wiejskie targi są tego najlepszym przykładem. Można u nas kupić świetne produkty, przygotowywane bez żadnej chemii. Na takich wiejskich stoiskach stoją kobiety i sprzedają np. śmietanę z baniek kilku litrowych. Trzeba ją  najpierw spróbować i przekonać się jak smakuje. Można ta śmietanę kroić nożem – bo prawdziwa mołdawska śmietana jest tak gęsta jak masło. Spróbować prawdziwej owczej bryndzy mamałygą… Zazwyczaj, Mołdawianie sami produkują swoje jedzenie. U nas nie są tak rozpowszechnione, jak w Polsce, duże supermarkety. I dlatego nasza kuchnia jest raczej prawdziwą kuchnią domową.           

W Mołdawii je się dużo grilowanego mięsa i grilowanych warzyw. Mamy też gołąbki, ale są one zdecydowanie mniejsze niż polskie. Nie większe niż 3-4 cm. W starym zwyczaju mołdawskim jest tak, że kiedy gospodyni wita gości, to zaczyna od przeprosin. Mówi, że nie miała wiele czasu i dlatego gołąbki są dziś trochę większe, niż miały być… Wiadomo, że mniejsze gołąbki wymagają dużo więcej pracy. Gospodyni wyraża w ten sposób swój szacunek do gości i nikt nie ma prawa się wtedy na nią gniewać. Są też podawane papryki faszerowane małymi gołąbkami. W każdej z nich mieście się około 20 małych gołąbków.  Godny odnotowania, ale już poza sferą kulinarną, jest jeszcze fakt, iż bardzo popularne w Mołdawii wełniane, wiejskie dywany. Mimo, że mieszkam już w mieście od 40 lat, to też taki dywan u siebie na podłodze mam. We wszystkich tradycyjnych rodzinach mołdawskich, także w miastach, ściana bez takiego dywanu, to nie ściana. Ludzie zachowują tę tradycję bardzo sumiennie.

Zwiedzając współczesną Mołdawię warto jest zajrzeć do separatystycznej republiki Naddniestrza…          Zgodnie z prawem, w tym międzynarodowym, Naddniestrze było zawsze częścią Mołdawii. Inną rzeczą jest fakt posiadania przez nich własnego rządu, paszportów, armii czy waluty. Jesteśmy jednak ciągle w trakcie prób zjednoczenia całego kraju. Powołaliśmy nawet specjalnego wicepremiera, zaraz po wojnie domowej w roku 1992, który zajmuje się sprawami związanymi wyłącznie ze zjednoczeniem kraju i spraw związanych z Naddniestrzem. Na dziś nie ma tam granicy i naszej służby celnej. My nie możemy i nie chcemy tam nikogo kontrolować. Kontrole przeprowadzają natomiast tylko naddniestrzańskie służby. Tam do dzisiaj stacjonują wojska rosyjskie byłej 14 Armii, pilnujące magazynów broni. Wiemy też, że ta broń jest własnością Rosji i musi być pod ich ochroną. Działa tam trójstronna komisja: mołdawsko-rosyjsko-naddniestrzańska. Tam już nikt nie strzela, ani nie walczy od wielu, wielu lat. Zadajemy, więc sobie pytanie: po co są tam nadal wojska rosyjskie? Można je zstąpić siłami policyjnymi, pod kontrolą międzynarodową, które będą spełniały te same zdania. Policja jest przecież od przestrzegania prawa i porządku. Niestety strona rosyjska i naddniestrzańska się na naszą propozycję nie zgadzają.

Wiadomo, że prawie 70% produkcji Naddniestrza eksportuje się do krajów Unii Europejskiej z mołdawskimi certyfikatami pochodzenia. Samochody z numerami rejestracyjnymi Naddniestrza nie są wpuszczane do krajów Unii Europejskiej – uzgodniliśmy więc z instytucjami w Brukseli numery neutralne, bez znaków Mołdawii czy Naddniestrza, dla pojazdów naddniestrzańskich, aby dać ich ludziom możliwość podróżowania. My nie walczymy przecież z mieszkańcami Naddniestrza. Jestem realistą i niestety, nie widzę większych szans na szybie zmiany.                                                                                              

Mołdawianie to głównie wyznawcy prawosławia…

Ponad dziewięćdziesiąt procent naszych obywateli to wyznawcy cerkwi prawosławnej. Prawie 2/3 parafii mołdawskich należy do Patriarchatu Moskiewskiego. Metropolita Kiszyniowa i całej Mołdawii jest członkiem synodu Cerkwi Rosyjskiej. Pozostali wyznawcy prawosławia, z arcybiskupem besarabskim na czele, należy do Patriarchatu Bukaresztańskiego, czyli wchodzi w skład Rumuńskiej Cerkwi Prawosławnej. Podział na część rosyjską i rumuńską jest podziałem historycznym. Przed II wojną światową Besarabia była bowiem częścią Rumunii. Są też nieliczne parafie należące do Bułgarskiej Cerkwi Prawosławnej. 

Klasztor prawosławny Căpriana(fot. archiwum)

 W Mołdawii są ponadto muzułmanie (4,95%), protestanci (3,15), katolicy (2,04%) oraz inni. Katolicy posiadają obecnie jedną diecezję z siedzibą w Kiszyniowie. Po ogłoszeniu niepodległości przez Mołdawię w roku 1991, kościół katolicki zaczął się odradzać. 28 października roku 1993 papież Jan Paweł II utworzył dla mołdawskich katolików, żyjących w diasporze, administraturę apostolską, która osiem lat później, w roku 2001 została przekształcona w pełnoprawną diecezję. I tak jest do dzisiaj.

A skąd u Pana taka dobra znajomość języka polskiego?

Pracowałem tu w latach 2000-2003. Wtedy zaczęła się moja przygoda z językiem polskim. Mój syn chodził wówczas do liceum, a córka na zajęcia na uniwersytecie. Teraz mam tu 8 letnią wnuczkę, którą się opiekujemy wspólnie z żoną, Valentiną. Nasza wnuczka ma na podwórku trochę starszą koleżankę i 12 kolegów, do których stara się dopasować biegając jak oni, ale i ucząc się w czasie zabawy języka polskiego. Żona też zna dość dobrze język polski i jest dobrym pomocnikiem w mojej pracy. Przymuje gości, nawiązuje i utrzymuje kontakty z naszymi polskimi znajomymi oraz dyplomatami innych krajów. 

Jestem z wykształcenia nauczycielem. Pracowałem przez 15 lat w administracji lokalnej na południu Mołdawii. W czasie przemian ustrojowych (1991) przeprowadziłem się w roku 1993 do Kiszyniowa, gdzie tworzono wówczas instytucje państwowe. W naszym MSZ było tylko kilkunastu pracowników. Ściągnął mnie tam do pracy mój starszy kolega. Mając doświadczenie w administracji publicznej podjąłem tam pracę. Rozpocząłem pracę w wieku prawie 40 lat na najniższym stanowisku – III sekretarza. Bardzo szybko awansowałem. Kierownictwo ministerstwa zauważyło, że daję sobie dobrze radę. I po półtora roku już byłem radcą, a później radcą-ministrem ambasady w Moskwie. To były lata 1994-1997. Po powrocie do Mołdawi powierzono mi stanowisko dyrektora do spraw Wspólnoty Niepodległych Państw przez kilka dobrych lat. Następnie znalazłem się w Warszawie, jako radca. Potem wróciłem do Kiszyniowa i ponownie, od roku 2010, w Warszawie, jako ambasador. Przepracowałem w Warszawie już 2 kadencje. Pora pomyśleć o powrocie.

Dziękuję za rozmowę. Oby przybliżyła ona znajomość Mołdawii wśród Polaków i Polonii.

rozmawiał Leszek Wątróbski

zdjęcia:           

  1. Ambasador Iurie Bodrug (fot. Leszek Wątróbski)                                                   01a. Ambasador Iurie Bodrug (fot. archiwum)                                                                                                 02. Zamek Cetatea. Soroca (fot. archiwum)                                                                                                                         03. Klasztor prawosławny Orheiul Vechi (fot. archiwum)                                                                             04. Klasztor prawosławny Căpriana(fot. archiwum)                                                                                   05. Sztandar Stowarzyszenia Dom Polski w Bielcach  (fot. Leszek Wątróbski)                        06. Tyraspol (Naddniestrze) Koncert w wykonaniu młodzieży polskiej (fot. Leszek Wątróbski)